Czasami człowiek potrzebuje zagrać sobie w szybką i intensywną grę. I Speed Limit wydaje się być idealnie takim tytułem. W szczególności, jeżeli lubi się pixelart.
Kojarzycie te nastawione na czystą adrenalinę filmy akcji pokroju Crank z Jasonem Stathamem czy Shoot'em Up z Clivem Owenem, gdzie szczątki fabuły są tylko pretekstem do pokazywania kolejnych dynamicznych i pełnych akcji scen? Takie też jest Speed Limit - indycza produkcja chorwackiego studia Gamechuck na Nintendo Switch.
Cóż, tu fabuły praktycznie brak. Ot, jedziemy sobie kolejką miejską, nagle pojawia się jakiś ranny gość, który wręcza nam spluwę. I od tego momentu roi się wokół nas od uzbrojonych kolesi z pistoletami i karabinami maszynowymi, którzy chcą nas zabić. Więc co nam pozostaje? Oczywiście uciekać, zabijając po drodze tabuny przeciwników.
Najpierw akcja w pociągu, potem na nim. Następnie przesiadka do samochodu i szalona jazda po autostradzie. Potem przesiadamy się do motocykla i unikając innych samochodów wskakujemy do helikoptera. Krótki lot śmigłowcem bojowym, by ostatecznie zasiąść za sterami myśliwca. I to wszystko w czasie około 1,5 godziny.
Speed Limit to nic innego jak połączenie 5 mini gier, których spina motyw ucieczki i szybkiej akcji. Co istotne, każdy z tych etapów różni się sposobem prezentacji, jak i zasadami.
Pierwszy poziom, w kolejce, to typowy sidescroller. Drugi samochodowy etap to nawiązanie do klasycznego Spy Huntera. Motocyklowy to coś na kształt Road Rasha. Przedostatni, gdzie sterujemy śmigłowcem, skojarzył mi się z Desert Strike, a ostatni - ze zmodyfikowanym After Burnerem, tyle że tu nie widzimy samolot od tyłu, a przodu.
Całość wykonana jest w ładnym pixelarcie, który cieszy oko. Mimo tak zróżnicowanych poziomów widać, że włożono sporo pracy w oprawę graficzną każdego etapu.
Speed Limit ogrywałem w trybie handheldowym i muszę przyznać że grało mi się tak bardzo dobrze.
Czy jest szybko? Jak najbardziej. Czy jest intensywnie? Jak cholera. Czy często giniemy? Oj, bardzo często. W tej grze liczy się dobry refleks i pamięć. Na szczęście dzięki częstym checkpointom nie będziemy musieli zaczynać każdego poziomu od początku po każdej porażce.
No dobra, ale jak ogólne wrażenia z samej gry? Cóż, gra się przyjemnie, ale Speed Limit potrafi napsuć krwi z powodu naszych porażek. Więc raczej odradzałbym grać w ten tytuł osobom, które szybko się zniechęcają.
Jak już wcześniej pisałem każdy z etapów jest inny zarówno pod względem pokazania akcji, jak i mechaniki. Co z kolei doprowadziło do tego, że każdy z etapów określiłem innym słowem zaczynającym się na "naj".
Pierwszy jest najciekawszy i najlepszy z całości, drugi - najbardziej wkurzający, trzeci - najtrudniejszy, czwarty - najnudniejszy, a piąty naj... Hmm... Sam nie wiem... Najdłuższy do pokonania ze względu na walkę z bossem?
Speed Limit na Nintendo Switch nie jest dla każdego, to pewne. Dla większości graczy będzie to tytuł na jeden raz, który na dodatek szybko można ukończyć. Za to osoby, które lubią wyzwania i chcą sprawdzić czy mogą ukończyć grę szybciej/z mniejszą ilością zgonów zdobywając przy tym wszystkie achievementy zapewne polubią tę grę. Dlatego w zależności od tego którym typem gracza jesteś to dobrze się zastanów czy warto wydać 40 PLN na ten tytuł.
Na plus:
ładny pixelart
szybka i intensywna akcja
pięć zróżnicowanych poziomów nawiązujących do klasycznych tytułów
Na minus:
gra na jeden raz (dla przeciętnego gracza)
Deweloper: Gamechuck
Wydawca: Chorus Worldwide Games
Data wydania: 18 lutego 2021
Waga: 176 MB
Cena: 40 PLN
Dziękuję Gamechuck za udostępnienie gry do recenzji.
Podaj dalej: Wspieraj Pana Nindyka Partner strony:
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to będę wdzięczny za postawienie mi wirtualnej kawy lub zostanie moim patronem. To mnie zmotywuje do dalszego pisania i tworzenia prawdopodobnie najlepszej polskiej strony o grach niezależnych na Nintendo Switch.