Hejt wokół Nintendo Switch Online

Hejt wokół Nintendo Switch Online

varia

Czytając negatywne komentarze dotyczące Nintendo Switch Online jeszcze przed premierą tej usługi odnoszę wrażenie, że ludziom to się już ładnie poprzewracało w czterech literach.

Dla niezorientowanych w temacie - Nintendo Switch Online to sieciowa usługa Nintendo, dzięki której gracze posiadający ich najnowszą konsolę będą mogli zgrać swoje save'y do chmury, grać online w tytuły multiplayer oraz dostaną dostęp do klasycznych gier z NES-a. Ta płatna usługa wystartuje już w środę 19 września, półtora roku po premierze Switcha. W ten sposób Nintendo, wzorem Sony i Microsoft, wprowadza abonament na granie online. Warto jeszcze wspomnieć o cenie, która w porównaniu do konkurencji nie jest jakaś wysoka - roczny abonament (czyli najbardziej opłacalny) będzie kosztował 20 EUR, co daje niecałe 1,7 EUR na miesiąc. To chyba niedużo, prawda?

Mimo, że usługa jeszcze nie wystartowała, to już teraz w sieci można przeczytać sporo negatywnych komentarzy na jej temat. I to zarówno na międzynarodowych serwisach pokroju Reddit, jak i na rodzimym podwórku (nintendowe grupy na Facebooku). Ba, niektórzy nawet nawołują do bojkotu tej usługi (serio). Jakie zarzuty padają ze strony hejterów?

Zapis save'ów do chmury

Tu tak naprawdę chodzi o dwie sprawy.

Pierwsza dotyczy samej funkcjonalności. Okazuje się, że nie wszystkie gry będą posiadały możliwość zapisu naszych save'ów w chmurze - na przykład najnowsza odsłona Pokemonów jak i Splatoon 2 pozbawione będą tej opcji. Twórcy tych gier nie do końca wyjaśniają dlaczego nie będzie takiej możliwości, ale podejrzenia padają na samą strukturę plików gry. Jednak w tym wszystkim kluczowe jest jedno - to nie Nintendo decyduje, która gra ma opcję backupu, a sam deweloper. Dlatego nie rozumiem, dlaczego to w tym wypadku Big N dostaje za to po uszach.

Drugi zarzut to fakt, że w momencie nie opłacenia abonamentu na kolejny okres rozliczeniowy, nasze save'y zostają usunięte z chmury. Okej, konkurencja ma to trochę lepiej rozwiązane (zapisane pliki usuwane są dopiero po kilku miesiącach), ale nie przesadzajmy. Skoro za coś nie płacimy, to czemu ktoś ma to nam utrzymywać? Zresztą, to jest tylko kopia zapasowa naszych save'ów zapisanych na urządzeniu. Powtarzam - kopia zapasowa, a nie właściwe pliki. Jeżeli zdarzy się, że spóźnimy się z opłatą za kolejny okres, to po tych kilku dniach kiedy zostanie wykupiony nowy abonament, zapisane stany gry zostaną ponownie wgrane do chmury Nintendo. Pomijam już fakt, że przez ostatnie 18 miesięcy w ogóle nie było takiej możliwości jak backup w chmurze i ludzie jakoś nie bojkotowali Switcha z tego powodu.

Gry z NES-a dostępne tylko w abonamencie

Kolejne kuriozum, którego nie mogę pojąć - ludzie narzekają, że gry z NES-a, które będą udostępnione razem ze startem usługi sieciowej, będą dostępne tylko i wyłącznie w ramach abonamentu i nie będzie można ich kupić (czyli przypisać na stałe do konta). Dodatkowo konsola będzie się musiała raz na tydzień logować do systemów Nintendo, by można było sobie w nie pograć. Naprawdę w dobie Spotify kogoś dziwi takie rozwiązanie? Osobiście uważam, że to jest bardzo fajny patent - w cenie abonamentu dostanę dostęp do ciągle powiększającej się bazy gier z klasycznej 8-bitowej konsoli Nintendo. Na dzień dobry dostaniemy 20 tytułów, a w następnych miesiącach baza ta ma się zwiększać o kolejne 3 gry na miesiąc.

I jeszcze jedno. Na stronie Nintendo ta składanka klasycznych tytułów nazywa się po prostu Nintendo Entertainment System - Nintendo Switch Online. Nie wiem jak wy, ale dla mnie jest to wyraźna wskazówka, że w przyszłości mogą pojawić się w ten sam sposób gry z pozostałych konsol Nintendo. Nie pamiętacie jak to było z NES-em i SNES-em w wersji mini?

Pozwolę sobie za to przemilczeć fakt wydania bezprzewodowowych padów wzorowanych na tych z NES-a, a które dostępne będą tylko dla osób z aktywnym abonamentem i będą działały tylko i wyłącznie z tytułami udostępnionymi na tej platformie sieciowej. Ot, widać taka fanaberia firmy z Kioto, której akurat ja nie kupuję.

Czat głosowy dostępny tylko w kiepskiej aplikacji mobilnej

Nie będę się tu wymądrzał. Mimo, iż mam zainstalowaną tę apkę na swoim telefonie, to nie korzystałem z niej z prostej przyczyny - nie posiadam Splatoona, więc trudno jest mi ocenić czy jest tak fatalna jak niektórzy o niej piszą. Fakt, konieczność korzystania z osobnego urządzenia do komunikacji głosowej w grze uważam za słabe rozwiązanie. Mam jednak nadzieję, że w najbliższym czasie aplikacja zostanie rozbudowana i będzie można korzystać z niej nie tylko podczas gry w tytuły, które z niej korzystają, ale ogólnie zarządzać swoim kontem NSO, robić zakupy gier z poziomu apki, itp.

Ja wiem, że jeżeli chodzi o usługi sieciowe, to względem konkurencji Nintendo jest daleko w tyle (chociażby te nieszczęsne Friend Code'y). Ale taką jazdę po usłudze, która jeszcze nie wystartowała, uważam za lekkie przegięcie. W szczególności jeżeli ktoś porównuje tę usługę z konkurencją, która od dłuższego czasu jest na rynku. Weźmy chociażby pod uwagę jej cenę - roczny dostęp do NSO w Polsce będzie zapewne kształtować się w okolicach 80 PLN, co w porównaniu do konkurencji (PlayStation Plus - 240 PLN, Xbox Live Gold - 249 PLN) jest niską ceną. Niższa cena wskazuje też na to, że nie oferuje również tak szerokich możliwości jak inni. Cóż, to jest Nintendo. Oni od zawsze robili rzeczy inaczej niż konkurencja. I z tym trzeba się liczyć wchodząc w świat Wielkiego N.

Nie zrozumcie mnie źle - nie mówię, że nie można się wypowiadać negatywnie o NSO. Niech to tylko będzie robione z głową, bez niepotrzebnego pieniactwa i hejtu.


Poprzedni wpis Następny wpis