#DRIVE

#DRIVE

recenzja

Czy rodzimy endless runner znany z urządzeń mobilnych sprawdził się na Nintendo Switch?

Gry typu endless runner znane są chyba wszystkim. Ot, prosta gra, w której zadaniem gracza jest pokonanie jak najdłuższej odległości, unikając wszelkich przeszkadzajek. Najpopularniejszą platformą dla takich gier są telefony z prostej przyczyny - w taką grę można pograć przez chwilę, zabijając nudę np. jadąc komunikacją miejską.

Rynek gier mobilnych jest mocno nasycony takimi produkcjami. Dlatego, aby się na nim wybić, trzeba do gry wprowadzić coś nowego. Coś, co przyciągnie miliony graczy. Udało się to np. Noodlecake Studios, którzy stworzyli bardzo przyjemne Alto's Adventure i Alto's Oddyssey. Udało się to też polskiej ekipie z Pixel Perfect Dude, która stworzyła #DRIVE.

Just #DRIVE

#DRIVE to endless runner inspirowany amerykańskim kinem drogi lat 70. i 80. Wystarczy wybrać auto (jedno z 90 do wyboru), lokację (8 do wyboru) i ruszać na szosę. Pokonując kolejne kilometry, zbierając kapsle (waluta w grze) i wykonując kolejne zadania podnosimy swój poziom doświadczenia. A za zdobyte kapsle możemy kupić nowe samochody i je podrasować.

I to wystarczyło, by ta gra zyskała wysokie oceny i ponad 10 milionów pobrań na Androidzie i iOS. A dwa lata po mobilnym debiucie #DRIVE ląduje na Nintendo Switch. I teraz pytanie - czy mobilna gra Free2Play obroni się jako tytuł premium na Switchu?

Okazuje się, że jak najbardziej tak.

Zarówno oprawa graficzna, jak i sama mechanika gry bardzo dobrze broni się na Nintendo Switch.

Oprawa audiowizualna

Graficznie mamy tu do czynienia z estetycznym low poly. Nie oznacza to jednak, że grafika jest uboga. Modele samochodów są szczegółowe. Może nie są to licencjonowane samochody, jednak nikt nie powinien mieć problemu, by przypisać samochody z gry do tych z rzeczywistego świata (jest nawet Maluch!).

Warto tu wspomnieć, że do oblokowania jest aż 90 pojazdów. Są to samochody przede wszystkim z lat 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Część z nich dostaniemy po zdobyciu odpowiedniego poziomu doświadczenia, inne kupimy za kapsle, a jeszcze inne po np. użyciu odpowiedniej liczby donutów (w tym wypadku będą to samochody policyjne).

Również plansze, których jest na tę chwilę osiem, są dopracowane pod względem graficznym. Każda z nich to nawiązanie do jakiegoś klasyka z dawnych lat - na przykład pierwsze plansza Dry Crumbs jest inspirowana filmem Znikający punkt, zaś Tofuyama wydaje się być wyjęta z mangi Initial D. Takie smaczki dodają grze uroku.

Warto wspomnieć, że autorzy planują dalszy rozwój gry w najbliższych miesiącach. Oznacza to, że w grze pojawią się zarówno nowe samochody, jak i trasy.

Dźwiękowo również nie można nic #DRIVE zarzucić. Przyjemna muzyka przygrywa nam podczas gry, gdzie każda plansza ma swój własny dedykowany utwór, dostosowany klimatem do trasy. A żartobliwe uwagi głównego bohatera (kierowcy? a może samego samochodu?) wypowiadane podcza gry dodają dodatkowego smaczku rozgrywce.

Sterowanie

Autorzy gry dają nam dwie możliwości sterowania samochodem. Pierwsza przy użyciu triggerów, które są odpowiedzialne za skręcanie, hamowanie (jednoczesne wciśnięcie obydwu przycisków) i driftowanie (podczas skręcania wciskamy drugi trigger, by zacząć drift). W drugiej używamy zaś lewego analoga (do skręcania) oraz przycisków A i B (odpowiednio do driftowania i hamowania).

Sprawdziłem obydwie metody sterowania i w obu przypadkach grało się dobrze. Tak naprawdę wybór metody zależy od wygody gracza. Osobiście preferuję grać na triggerach, ponieważ granie na analogu jest dla mnie zbyt czułe.

Dariusz Pietrala, autor #DRIVE, w moim wywiadzie wspomniał o wykorzystaniu HD Rumble:

Wibracje to było coś, na co liczyłem. Na telefonach, przez różne ograniczenia, nie udało się ich zaimplementować. Na Switchu HD Rumble pozwoli graczom odczuć wszystkie nierówności i kolizje.

I faktycznie tak jest. Jedziemy drogą szutrową - Joy-Cony delikatnie wibrują, zderzamy się z innym samochodem - wibracja jest już intensywniejsza. Fajny ficzer, naprawdę.

Jeżeli gramy na innym padzie, który ma wibracje, ale nie jest to HD Rumble (jak np. 8bitDo SF30 Pro), to niestety pod tym względem będzie ubogo w takie doświadczenia. Wibracje ograniczają się wtedy tylko co najwyżej do otarć z innymi pojazdami czy zderzeniami.

Tryb fotograficzny

Bardzo fajnym patentem, który autorzy wprowadzili do gry to tryb fotograficzny. W każdym momencie możemy zapauzować grę, włączyć ten tryb i wykazać się kreatywnością.

Do wyboru mamy kilka opcji - obrót kamery wokół pojazdu, jej umiejscowienie, wysokość, pole widzenia i zbliżenie/oddalenie. Do tego dochodzi jeszcze kilka filtrów graficznych. Wciskamy przycisk migawki i... Nie, nie zapisujemy screenshota jak w wersji mobilnej. Wciśnięcie guzika powoduje ukrycie interfejsu. Dzięki temu możemy teraz użyć natywnej funcji konsoli do zrobienia zrzutu ekranu.

I w tym miejscu na chwilę się zatrzymajmy.

O ile obrazki, które możemy stworzyć są naprawdę fajne (większość zrzutów, które możecie zobaczyć przy tej recenzji powstały właśnie w tym trybie), o tyle jego obsługa jest średnio wygodna.

Kiedy tylko wszedłem po raz pierwszy do tego trybu na Switchu, zacząłem machać analogami, by ustawić odpowiednio kamerę. A tu nic - kamera nie zmieniła swojego położenia tak jak chciałem. Okazało się, że najpierw trzeba przyciskami L/R wybrać tryb (położenie i obrót kamery, przybliżanie/oddalanie, itd.), a dopiero potem lewym analogiem ustawiamy tę jedną opcję. Moim zdaniem jest to mało intuicyjne rozwiązanie.

Zgłosiłem swoje wątpliwości twórcy, który sam wyraził zdanie że jest to jeden z elementów, który chciałby wkrótce poprawić. A jeżeli zostanie to faktycznie poprawione, to w sumie nie będę miał się do czego przyczepić w tej grze.

Podsumowanie i ocena końcowa

Gra chodzi płynnie, a wszelkie loadingi są naprawdę krótkie. Nie napotkałem żadnych bugów, które mogły by mi popsuć przyjemność z ogrywania tego tytułu. Bo gra się naprawdę przyjemnie. I to zarówno jako krótkie, kilkuminutowe sesje, jak i te nieco dłuższe.

Czy #DRIVE na Nintendo Switch warty jest wydania 44 złotych?

Zapewne przeciętny gracz powie, że to dużo. W szczególności za tytuł, który na telefonie dostępny jest za darmo (choć wiadomo - z reklamami). Jednak tu do czynienia mamy z grą typu premium, bez mikrotransakcji.

Autorzy mają plany na dalszy rozwój gry. I co ważne, wszelkie aktualizacje wersji na Nintendo Switch będą darmowe. Widzę jak to wygląda w przypadku wersji mobilnej - regularne update'y poszerzające zawartość gry o nowe samochody i trasy.

Twórcy #DRIVE obiecują, że nowe rzeczy będą wprowadzane w miarę możliwości na wszystkie platformy jednocześnie. Na tę chwilę wiadomo, że Pixel Perfect Dude ma plany na dalszy rozwój gry na najbliższe 18 miesięcy. Przyznacie - to sporo, prawda?

Dlatego uważam, że cena gry jest uczciwa i adekwatna zarówno do obecnej zawartości, jak i tego co będzie udostępnione w najbliższej przyszłości.

Reasumując - jeżeli lubicie mało skomplikowane gry, które z jednej strony są lekkie i przyjemne, a z drugiej zapewniają sporą ilość rzeczy do odblokowania oraz lubicie samochody z lat 70-tych i 80-tych to śmiało sięgajcie po ten tytuł.

Ocena końcowa

4/5
nindyk wspaniały

Na plus:
oprawa audiowizualna
fajne wykorzystanie HD Rumbel
dużo samochodów do odblokowania

Na minus:
mało wygodny w obsłudze tryb fotograficzny

Deweloper: Pixel Perfect Dude i Lionsharp Studios
Wydawca: PM Studios
Data wydania: 16 lutego 2021
Waga: 335 MB
Cena: 44 PLN

Dziękuję better. gaming agency za udostępnienie gry do recenzji.

#DRIVE w Nintendo eShop


Podaj dalej:


Pan Nindyk

Wspieraj Pana Nindyka

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to będę wdzięczny za postawienie mi wirtualnej kawy lub zostanie moim patronem. To mnie zmotywuje do dalszego pisania i tworzenia prawdopodobnie najlepszej polskiej strony o grach niezależnych na Nintendo Switch.



Partner strony:

Partnerem strony jest Forever Entertainment


Poprzedni wpis Następny wpis